Tadeusz Wojnarski jun.
Na początku 2018 roku rozpocząłem archiwalne badania nad dziedzictwem artystycznym mojego śp. Ojca. Po wstępnym rozeznaniu zdałem sobie sprawę, że prace powstałe w czasie wojny mogą zyskać pewien oddźwięk w Polsce. Sowiecki więzień, zesłaniec syberyjski, żołnierz II Korpusu Polskiego, który wraz z generałem Andersem przeszedł szlak tułaczy i bojowy z ZSRR przez Bliski Wschód na Półwysep Apeniński. I co najciekawsze, w tym czasie stworzył wiele dzieł artystycznych, wówczas jeszcze jako malarz-amator. Pod koniec 2018 r. zacząłem wysyłać pierwszą dokumentację w poszukiwaniu możliwości wystaw w Polsce. Reakcje ekspertów przerosły moje oczekiwania. Interesowały się nie tylko muzea, lecz także instytucje historyczne. Zapoznałem się z panem prof. zw. dr hab. Janem Wiktorem Sienkiewiczem, najważniejszym specjalistą «Artystów Andersa» (on ten temat wprowadził do historii sztuki). Szybko zainteresował się dorobkiem artystycznym Tadeusza Wojnarskiego, napisał do katalogu wystawy naukowy artykuł wprowadzający mojego śp. Ojca do grupy «Artyści Andersa» i przyjechał na otwarcie pierwszej wystawy w Muzeum Polskim w Rapperswilu w Szwajcarii. Wystawa trwała od końca marca do początku maja 2019 r. Następnie zaprosiła mnie Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Rzymie, aby pokazać część wystawy podczas obchodów 75-lecia bitwy pod Monte Cassino w murach klasztoru. Był to niesamowity zaszczyt, którego Ojcec za życia nie doznał. Od 17 sierpnia 2019 r. wystawa pokazywana jest w Polsce.
W centralnej części wystawy znajdują się portrety żołnierzy – kolegów artysty. Każdy z bohaterów portretów, powstałych w czasie kampanii włoskiej II Korpusu Polskiego, został utrwalony przez artystę w osobisty sposób, wyraziście, subtelnie i z całym swoim tragizmem. Zesłaniec syberyjski, walczący o wolność Polski we Włoszech, gotowy na oddanie życia, tracący nadzieję na powrót do wolnej Ojczyzny, za którą walczył. Każdy z nich nie tylko był «bohaterem» wygranej, ale także ofiarą, tej dla Polski przegranej wojny. Wiem, że mój Ojciec właśnie to bardzo głęboko przeżywał i pisał w swoich «Opowiadaniach” bardzo dużo o tych uczuciach. Prof. Sienkiewicz twierdzi, że nie ma artysty Andersa, który portretował w czasie walk żołnierzy, i to w sposób tak ekspresywny i emocjonalny. Portrety tchną „największą siłą i prawdą“. Dalej pisze: „Potrzeba portretowania swoich kolegów, stała się rodzajem misji i rejestru ich osobowości, szczególnie podczas trudnych operacji związanych z przełamaniem linii Gotów w sierpniu 1944 roku, dokonywanej notabene przez żołnierzy 2 Korpusu w tym samym czasie, kiedy nad Wisłą rozpoczynało się Powstanie Warszawskie, a w którym krwawą klęskę już niebawem ponieśli koledzy artysty z jego szkolnych warszawskich lat.” Poza tym stała wówczas Armia Czerwona po drugiej stronie Wisły. Każdy z portretowanych – po osobistych doświadczeniach na nieludzkiej ziemi – wiedział, że to „wyzwolenie” dla Polski nic dobrego nie znaczy. I każdy przerabiał traumę wygranej i jednocześnie przegranej wojny na swój własny sposób. To właśnie te uczucia artysta imponująco uchwycił na papierze – to jest wielka siła tego niezwykłego dziedzictwa. Dla mnie najważniejsze jest przekazanie tej tragedii obecnym i przyszłym pokoleniom, które nie doświadczyły tej strasznej wojny. Warto, aby zostały one odkryte przez polskie społeczeństwo.
Obrazy prezentowane na obecnej wystawie stanowią niewielką część pełnej twórczości mojego ojca. Już w 1946, roku, jeszcze w służbie 2 Korpusu Polskiego, rozpoczął naukę w Akademii Sztuk Pięknych w Rzymie (Accademia di Belle Arti di Roma) oraz u Mariana Bohusza-Szyszki, polskiego ekspresjonisty i znanego profesora sztuk pięknych. Jak wszyscy żołnierze 2 Korpusu Polskiego, którzy utknęli we Włoszech, musiał i on zdecydować się, gdzie zamieszkać. Do Polski, panowanej przez Sowietów, nie chciał wracać. Większość Korpusu, tak samo koledzy ze studiów, wybrała Wielką Brytanię. Mój ojciec miał „niemiłe” uczucia osiedlić się w kraju, który pozostawił Polskę Stalinowi. Dzięki ofercie otrzymania stypendium hiszpańskiej fundacji katolickiej Pax Romana pojawiła się trzecia możliwość. Nie był z tego bez zastrzeżeń zadowolony, ponieważ Franco, władca tego kraju, był sojusznikiem Hitlera. Odrzucił tę wątpliwość, ponieważ wówczas w jego oczach hiszpański Kościół Katolicki nie miał nic wspólnego z faszystowskim reżimem. W połowie listopada 1946 roku został zdemobilizowany i wypłynął statkiem z Genui do Barcelony. Rozpoczął się nowy etap życia.
Po kilkumiesięcznym pobycie w jednym z hiszpańskich klasztorów rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych im. San Fernando w Madrycie, które po kilku latach ukończył z dyplomem. Przypuszczam, że szkoła ta, choć artystycznie doskonała, ale raczej konserwatywna, wpłynęła na niego bardziej od studiów we Włoszech, gdzie otrzymał dość współczesne wykształcenie, zwłaszcza u Mariana Bohusza-Szyszki. Poza wpływem starych mistrzów (np. ukształtował go w malarstwie religijnym El Greco) kontynuował to, czym zaczął już we Włoszech: malować pejzaże i miasta szybką i charakterystyczną krechą. Często jednego dnia pół tuzina gotowych obrazów na wystawy. Chociaż podziwiał wielu ważnych malarzy tamtych czasów, takich jak Picasso, impresjoniści byli mu bliżsi. Wiele jego prac wcale nie musi się wstydzić porównywania z mistrzami impresjonizmu. Ale przełom jako artysta nie został mu przyznany przez całe życie. Historycy sztuki mogliby teraz nadrobić pośmiertne uznanie.
Mój ojciec nigdy nie mógł żyć ze swojej sztuki. Ona stanowiła raczej boczny dochód. Jego głównym zajęciem była przez długi czas papieroplastyka (do celów reklamowych). Przez ostatnie 15 lat aż do przejścia na emeryturę pracował jako nauczyciel rysunku w Zurychu. Z entuzjazmem uczył nastolatków umiejętności artystycznych. Jego osiągnięcia społeczne, szczególnie dla polskiej diaspory w Szwajcarii, zostaną docenione w innym miejscu tej strony.
Ojciec rzadko opowiadał naszej czwórce o swoich wojennych doświadczeniach. Muszę jednak przyznać, że rzadko go o to pytaliśmy. A kiedy go zapytaliśmy, odpowiedział, że mamy przeczytać jego opowiadania. Widocznie było mu bardzo trudno nam bezpośrednio opowiadać – jak to często bywa w przypadku traumatyzowanych ofiar wojny. Ojciec i ja byliśmy z charakteru podobni: obydwoje uparci. Przy różnych poglądach często kończyło się konfliktem. Ten wgląd pomaga mi , 20 lat po jego śmierci, pogodzić się z tą kwestią.
W czasie mojej młodości tata otworzył mnie oczy na piękno sztuki i później zawsze chętnie odwiedzałem muzea i wystawy sztuki. Jednak jego spuścizna artystyczna naprawdę mnie zainteresowała dopiero po jego śmierci. Dziś coraz więcej odkrywam to piękno także w jego pracach. To jest jak ziarno, które kiełkuje dopiero po wielu latach. Za to jestem mu wdzięczny. I jednocześnie cieszę się, że mogę mu coś zwrócić: pośmiertne uznanie jako artyście i wspaniałej osobie. Jego prace, powstałe w latach wojny jako polski żołnierz i artysta, są idealnym początkiem aby zaciekawić społeczeństwo. Kontynuacją tych starań jest prezentacja jego Drogi Krzyżowej ze Świętoniowej w Muzeum w Przeworsku. Teraz jestem pytany, co jeszcze stworzył. Na tej stronie internetowej stopniowo będę wprowadzać kolejne prace artystyczne. Dziękuję za spojrzenie od czasu do czasu na tą stronę.
Link:
Nasza Gazetka 3/2019:
Przemyślenia Tadeusza Wojnarskiego jun. na temat wystawy swego ojca
http://www.nasza-gazetka.com/2020/01/26/tadeusz-wojnarski-1922-1999/
Wszystkie prawa zastrzeżone dla – Alle Rechte vorbehalten für – All rights reserved by:
Tadeusz Wojnarski 2020-2025
Webdesign: S P E C T A R
Odpowiedyialność – Verantwortung – Responsibility:
Tadeusz Wojnarski (jun.)
Wszystkie prawa zastrzeżone dla Tadeusz Wojnarski 2020-2021 – All rights reserved by Tadeusz Wojnarski 2020-2021
Webdesign: S P E C T A R
Odpowiedyialność – Verantwortung – Responsibility:
Tadeusz Wojnarski (jun.)